Doktorki dostaly pilne wezwanie z Dhaki i nie moga z nami wejsc na najwyzsza gore w B.
Wejscie zajmuje ok 2 i pol h. Ze szczytu widac indyjskie i birmanskie pasma gorskie, ale Szymka i Rafala ni hu hu. Pewnie utkneli w Bangkoku.
Schodzimy na dol, po drodze papajowce, bananowce, bambusowce, wodospad i DUZE pajaki.
W wioseczce sklepo-mama dba o nas jak o wlasne dzieci. Na 2 sniadanie obiera papaje, kroi w kosteczke, podaje na talezyku wraz z bananami, do popicia herbatka, a na wypadek gdyby cos nam zaszkodzilo owoc termapui na wstrzymanie (jesc z pestkami). Za oknem (czyt. za otworem w chacie) 30st., pod bokiem chlodne jeziorko - zyc nie umierac!