Z Bankgoku ruszylismy w kilkunastogodzinna podroz pociagiem do Nonh Khai, pelen luksus, pan konduktor rozsciela lozeczko i zaprasza na poslanie. Nie obylo sie bez szpakow, gdzie jak zwykle wygral Rafal. W Nonh Khai kolejny pociag do Laosu, wszystko idzie jak po masle. Oprawa wizowa i zaraz jestesmy Vientiane. Wybieramy z przewodnika nocleg w miejscu, ktore podobno warte jest jedynie ceny i znowu mile zaskoczenie, jest ok. Do wieczora spacer, swiatynia, Beerlao i tak bez konca ( mialo byc do usranej smierci)
Dalej ruszamy do Vang Vien. Zdjecia beda pozniej, bo net za wolno dziala