Jo okolo 8 obudzilo nas walenie do drzwi, juz myslelismy ze policja chinska nas chce zamknac za wczorajsze pogawedki w parku z dwiema chineczkami. Okazalo sie, ze to namolny lepk co nas sciagna do tego hotelu, ponownie chcial nas naciagac na jakies wycieczki. Juz pakowal sie do pokoju ale dostal drzwiami po nosie (We are sleeping).
Prysznic i ruszylismy na miasto i postanowilismy zrobic porzadek na naszym blogu. Mialo nam to zajac godzinke ale juz siedzimy druga.
Dzisiaj mamy w planach wejsc na gore Moon Hill.
Jutro z rana o 8 spadamy busem do Hanoi (tym razem na siedzaco), ale juz po wstepnym wywiadzie wiemy, ze musimy jechac busem do Naning a poznej zobaczymy. Zastanawiamy sie czy jeszcze nie zostac z jeden dzien gdzies w Chinach.
Takze odezwiemy sie jak bedzie okazja i czas - bo jakos szkoda nam go na siedzenie przed kompem.
Ale co sie nie robi dla Was nasi Kamraci na calym swiecie :))
Jo a wasnie siedzimy juz 3 godzine jest 13, na zewnatrz pada deszczyk. Ogolnie to temperaturki sa pozwyzej 30 stopni i zajebista wilgotnosc - pocimy sie non stop dlatego tez na biezaco uzupelniamy plyny:))
Zaraz idziemy na sniadanie bo jeszcze nie zdazylismy - ale plyny sa konieczne (chinskie brendy i wineczko) - ogolnie to jestesmy poprzestawiani na wszystkich plaszczyznach.
Pozdrawiamy all people - we love you a szczegolnie Patryczka-sledziczka!!!
Ogolnie wojarze po wioskach zrobily na nas niesamiomite wrazenie. Jestesmy oczarowani i zaden hong kong nie przebije najmniejszej wioski chinskiej.
Gdy jechalismy sliping busem przez chinskie wioski POSZLO HASLO:
"TE WSZYSTKIE WIOSKI WYGLADAJA JAKBY PRZEZ NIE TORNADO PRZESZLO. K.... JAKBYSMY TU WYSIEDLI TO BY NAS ZJEDLI"
Po 40-km wycieczce rowerowej zmieilismy zdanie. Ogolnie kazdy wyskakwal z domu i nas pozdrawial. Pozytyw na maxa. Szkoda troche bylo na tych wychudzonych dziadkow i dzieci spiacych na betonie, mimo to byli pozytywnie nastawieni do swiata.
Po powrocie skoczylismy znowu do typowego chinskiego baru i zgodnie z zasada zamowilismy ichnie zarelko (trudno im wytlumaczyc co chcemy, wiec pokazalismy zeby pomieszali wszystko i ma byc pyszne). Tym razem trafilismy na ryz z warzywami, chrzastkami i kostakami (bardzo wykwintne danie). Cos tam podziubalismy i poszlismy do parku na dezynfekcje - pozowalismy tam miedzy innymi do zdjec, bylismy w centrum zainteresowania andrzeja, ktory stal i patrzyl na nas przez ok godzine - bylo wesolo.
Pozniej skoczylismy na chinska dyske, zalatwilismy kontrakt na masowe dostawy chinskich masek do polski i zamkneli nam masazystki przed nosem.