Jo wstajemy o 7 rano i lecimy na bus do Nanning na 8 (122 yankesy) - planowany czas 7 godzin.
W Guilin autobus nam padl i zaczeli szukac zastepczego (spisali sie na medal po okolo 20 minutach byl drugi). O 16 jestesmy w Naning. W kazdym autobusie jedzie Chinka-przewodniczka w firmowym uniformie, ktora miedzy innymi rozdawal wode i po buleczce.
Naning - duze chinskie miasto - tlumy chinoli.
Najlepsze w tym Naningu czego jeszcze w zyciu nie doswiadczylismy to byl fakt, ze tlumy wala ulicami i tlum gapi sie na nas jakbysmy byli z Marsa - zatrzymuja sie, obracaja, robia wielkie oczy - w koncu zaczelismy im pokazywac jezyki.
Weslismy do jakiegos centrum handlowego i kupilismy kamerke (takze beda filmy). Motyw jest taki, ze cena wywolawcza byla 3980 yankesow a kupilismy ja za 1300.
Mielismy problem z wydostaniem sie z tego Naning (autobus do HaNoi o 8 rano czyli 16 godzin czekania na chinskim dworcu (bez komentarza) - koszt 150 yankesow. Pojechalismy taxa z PKS na PKP (38 jankesow) - pociag do Hanoi o 18.15 (koszt 550 jankesow) - oczywiscie wszystkie ceny jakie piszemy sa od osoby.
I z tego wszytskiego wyszlo, ze wrocilismy taksa na PKS i wskoczylismy w busa do Pingxiang (65 yankesow).